sobota, 27 czerwca 2015

Rozdział 1

Pukanie do drzwi nie zbudziło pogrążonego w niespokojnym śnie chłopaka. Zrobiły to dopiero krzyki wydobywające się z jego kuchni. Nim zdążył jednak wstać, do jego pokoju wchodziło właśnie trzech chłopaków, na szczęście, czy może nieszczęście, dobrze mu znanych.
Pożałował, że powiedział im, gdzie mieszka. Pożałował, że dał im klucze. A już na pewno pożałował tego, że pozwolił im przychodzić do siebie o każdej porze dnia i nocy. Dobrze, że chociaż nie zorientowali się jeszcze, że ma dzwonek przy drzwiach. Nie zniósł by jego dźwięku o tej porze.
Choć z drugiej strony, to chyba byli przyjaciółmi. Nie powinien się tak denerwować. Zdecydowanie, nie powinien.
- Niall, obudź się! Mamy problem! - mówił ktoś, ale nie zdołał nawet zastanowić się, do kogo należał głos, bo już ktoś ściągnął z niego kołdrę i zaczął ciągnąć za sobą do kuchni. Nawet nie próbował się opierać, kiedy posadzili go na krześle, cały czas coś do niego mówiąc.
Kiedy rozbudził się trochę i wszystko zaczęło do niego docierać, zorientował się, że coś jest nie tak. Jego koledzy siedzieli ze zdenerwowanymi minami. Czuć było unoszący się wokół niepokój. Louis stukał stopą o o podłogę, Harry uderzał palcami o blat stołu, wystukując sobie tylko znany rytm. Liam natomiast wpatrywał się zamyślony w okno, choć to było zasłonięte bambusową zasłoną. Coś było na rzeczy. Coś bardzo niedobrego. 
- To co się stało? - postanowił się tego dowiedzieć.
- Jak to co? No przecież ci... - zaczął Louis, wkurzony, bo przecież tłumaczył mu wszystko już od kilku minut.
- Mówiąc krótko, spieprzył - wytłumaczył mu Harry, krótko i bez zbędnego owijania w bawełnę.
- Kto? - zdziwił się.
- Zayn. Zostawił nam tylko list. Zobacz - Harry podał Niallowi pomiętą już kartkę papieru. Widać, że przeszła już przez nie jedną parę rąk.
"Sorry chłopaki, to wszystko nie powinno być tak. Nie mogę dłużej z wami zostać. Nie po tym wszystkim. Zrozumiałem coś i po prostu...z resztą, nieważne. 
Mam nadzieję, że zrozumiecie. Albo nie, nie mogę was o to prosić. Nie mam prawa.
Odchodzę. Wyjeżdżam jeszcze dzisiaj. Nie szukajcie mnie. Dzięki za wszystko.
Zayn"


- CO?! Jak to...Przecież...przecież...- jąkał się Niall i nie ukrywając poruszenia, aż wstał. Podszedł do dzbanka z wodą i nie szukając nawet szklanki, zaczął pić jego zawartość. Z wrażenia aż wylał trochę na siebie.
Oczy mu się zaszkliły. Odwrócił się w stronę mebli, by nie zauważyli tego.
- Tak, wiemy, że to nie jego wina. Ale wiesz jaki on jest...- tłumaczył Liam.
- Idiota! Totalny debil z niego! Uciekł sobie! I myśli, że to załatwi sprawę, że to coś da! - krzyczał wściekły Louis. - Przecież mamy już zapowiedziane koncerty. Co on sobie w ogóle wyobraża! Co z naszymi obowiązkami? Przecież jesteśmy zespołem!
- Przestań Louis. Wiesz, że wiele się wydarzyło...
- Wiem, kurwa, wiem! Ale jak widzisz, ja nadal tu jestem! A on? Gwiazdeczka jebana...
- Louis, nie mów tak. Wszyscy się denerwujemy, ale nie możesz tak mówić - próbował uspokoić go Liam.
- Ale ja tego tak nie zostawię. Znajdę go i zabiję! Obiję mu tą jego "śliczną mordkę", tak, że żadna fanka go nie pozna! A potem go zmuszę, żeby wrócił. Zobaczycie, zaciągnę go tu, choćby przykuł się gdzieś tam łańcuchem...!
- Jak go zabijesz, to już raczej na nic się nie przyda - zażartował Harry żeby trochę rozładować napięcie wywołane wybuchem Louisa. - Ale masz rację, musimy go znaleźć. I to jak najszybciej.
- Wiesz może Niall, gdzie on mógł pojechać? - zapytał nieco już spokojniej Louis.
- Ja? No nie wiem...
- No to mamy kurwa zajebiście duuuży problem!
W tej samej chwili usłyszeli dzwonek do drzwi. Każdy z nich skierował wzrok na Nialla, który poszedł otworzyć.
Gdy blondyn uchyli drzwi, zobaczył, że stoi przed nimi dwójka policjantów. Natychmiast otworzył je szerzej.
- Dzień dobry - zaczął jeden z nich, patrząc się na niego z dosyć zniesmaczoną miną - czy to pan Niall Horan?
- Tak, o co chodzi? - zapytał, wytrzeszczając na nich oczy.
- Chcielibyśmy, aby poszedł pan z nami. Musimy zadać panu kilka pytań.
- Pytań? Ahh, tak, oczywiście. Chodźmy - powiedział i już chciał wyjść, kiedy odezwał się policjant.
- Myślę, że raczej zechce pan najpierw się ubrać.
Spojrzał w dół i zorientował się, że ma na sobie tylko bokserki, w dodatku o dosyć niefortunnym wzorze w pieski. Od razu zawstydził się, co poskutkowało tym, że na jego policzkach pojawiły się lekkie rumieńce.
- Przepraszam na chwilę. Panowie poczekają.
Szybko pobiegł do swojej sypialni i włożył pierwsze lepsze spodnie i koszulkę. Następnie złapał kurtkę leżącą na fotelu i szarpał się z nią chwilę. Gdy skończył zdążył jeszcze powiedzieć chłopakom co się dzieje.
- Chcą mi tylko zadać parę pytań - mówił, zakładając buty - to raczej nie potrwa długo. Pilnujcie domu! - rzucił, siląc się, by zabrzmiało to wesoło, jednak sytuacja nie nastawiała ich zbyt radośnie. W dodatku dało się wyczuć w jego głosie zdenerwowanie.
Już po chwili wyszedł w towarzystwie policjantów, zostawiając swoich kolegów w kuchni.
- Słyszeliście, mamy pilnować domu...- podłapał Harry. - To co robimy?
- Pomyślmy, dokąd mógł pojechać Zayn? Musimy coś wymyślić. Bez niego nie będziemy śpiewać. A jakoś nie mogę dopuścić do siebie myśli, że mielibyśmy poszukać kogoś na jego miejsce. Przecież to nasz przyjaciel, prawda?
- No tak. - Harry chodził powoli w tę i z powrotem - Masz rację Liam. Ale nie mamy nic..zupełnie nic. Nie ma go u rodziców, ani u jego kolegów, których znamy...
- Tak, to jest to! - krzyknął Louis.
- Co?
- Musimy zdobyć adresy jego znajomych i rodziny. Może gdzieś się u nich ukrył, sprawdzimy to - mówił zadowolony Louis, wyjmując przy okazji chipsy z szafki kuchennej. Otworzył paczkę i podsunął ją ją Liamwi. Ten zaczął jeść, strasznie przy tym krusząc. Louis popatrzył się za to na niego karcącym wzrokiem.
- No dobrze, tylko jak?
- Na początek włamiemy się do jego mieszkania...
- Ej, a może zgłosimy na policję...- zastanawiał się na głos Liam.
- Nie, policja nic tu nie pomoże. Zayn nie zaginął, tylko wyjechał z własnej woli. Jest dorosły i teoretycznie może robić co chce.
- No to pozostaje nam tylko włamanie. Dobrze chłopaki. Mam nadzieję, że już to kiedyś robiliście.
- Tak, pewnie, ja co noc włamuję się do czyjegoś mieszkania - żartował Louis, pierwszy raz tego dnia.
Zaśmiali się. Mieli teraz chociaż jakiś punkt zaczepienia, jakiś plan. To dawało im nadzieję.
- Ok, to może poczekajmy na Nialla. Ciekawe, czy długo mu tam zejdzie. A tak nawiasem mówiąc, was już przesłuchiwali?
Obaj pokiwali przytakująco głowami.

Deszcz nareszcie przestał padać, jednak cała okolica nasiąkła wodą. Gdzie tylko nie spojrzeć widać było wielkie kałuże, a z liści i gałęzi skapywały powoli pojedyncze kropelki. Zrobiło się także chłodniej, co poczuł, kiedy wysiadł z auta. Przeszedł go dreszcz, dlatego przyspieszył kroku.
Myślał o swoich przyjaciołach, jak zareagują na jego wiadomość. Czy się wściekną? A może będą rozczarowani? Wiedział, że postąpił nie fair, że powinien z nimi pogadać. Ale nie mógł nawet spojrzeć im w oczy. Był przekonany, że nie zrozumieliby. Nawet oni, pomimo ich przyjaźni, nie byliby w stanie zrozumieć.
Zaparkował samochód na leśnej drodze. Nie mógł przejechać dalej, ze względu na błoto, które utworzyło się przez tak ogromną ilość deszczu, jaka spadła tamtego dnia z nieba. Szedł teraz nią, kierując się do swojej nowej, leśnej oazy spokoju.
Miał nadzieję, że tutaj będzie mógł wymyślić co dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz